Toruń – nie tylko dla pierników

Od jakiegoś czasu zwiedzamy wakacyjnie polskie miasta, tym razem padło na Toruń. Jechałam z pewną taką nieśmiałością, bo jakoś nie miałam żadnej wizji na temat tego miasta. Za to aż nadto słabo kojarzy mi się z nim pan Rydzyk. 

W podróż jak zwykle ruszyliśmy pociągiem, to tylko 4 h z kawałkiem, a Polyanna zdecydowanie lepiej znosi jazdę pociągiem niż samochodem. Finansowo też jest to bardziej opłacalne. Nocleg w rozsądnej cenie znalazłam na samym środku starego miasta. Na wprost kamienicy  stoi ratusz, dookoła mnóstwo restauracji, kawiarni i pamiątkarni wszelakich. 

Po ochłonięciu chwilę po podróży poszliśmy, właściwie zeszliśmy jedynie, na obiad do restauracji indyjskiej. Nie było najtaniej, ale naprawdę pysznie. Potem pierwszy spacer po mieście. Nie miała pojęcia, że Toruń ma takie duże stare miasto i tak świetnie zachowane. Piękne kamienice, brukowane ulice, multum wszystkiego dookoła, a do tego wszystko pasuje do klimatu starówki, nawet Biedronka ma stonowane kolory.

Zwiedzanie – Toruń za darmo (no prawie)

Sprawdziłam co i kiedy można obejrzeć gratis, okazało się, że całkiem sporo: wtorki Muzeum Piernika, środy: Ratusz, muzeum Podróży im. Toniego Halika, muzeum wojskowe (jakoś inaczej się nazywało, ale o wojnie), czwartek: Dom Mikołaja Kopernika.

I tak właśnie wyglądał nasz plan zwiedzania. Piernikowe muzeum jest bardzo ciekawe, można nawet zapisać się na warsztaty z pieczenia pierniczków, ale my pozostaliśmy na etapie zwiedzania. 

Ratusz to dużo historii Torunia zaczynając od gotyku. Sporo obrazów, witraży, starych i baaardzo starych rzeźb. Jednak dzieci się jakoś trochę nudziły.

Muzeum podróżnicze jest dość małe, zdjęcia z życia Halika + trochę eksponatów. Poza tym, wystawy czasowe, nam trafiła się wystawa fantastycznych stworzeń z Meksyku.

W domu Kopernika sporo się chodzi, zwiedza się kilka pięter, ekspozycje pokazują mieszkania z czasów Mikołaja K. i nie tylko. Nie jest to jakoś szczególnie porywające.

A za to zapłaciliśmy

Niestety nie wszystkie atrakcje są darmowe. Będąc w Toruniu, nie można ominąć planetarium. Nowoczesne i wygodne, to na pewno, ale trochę mnie zmęczyło. Pokaz był bardzo dynamiczny, niebo ciągle się zmieniało, wszystko wirowało, co sprawiało, że wydawało się, że kręcimy się dookoła sali. Jak dla mnie za szybko, za kolorowo, za głośno. Trochę mi się w głowie kręciło, Polyanna wręcz odwracała co jakiś czas wzrok, bo jej się robiło niedobrze. Myślałam, że dowiem się czegoś o gwiazdach, a dostałam bardzo intensywną lekcję o podróżach w kosmosie, interesujące, ale…

Ogród zoobotaniczny – bardziej zoo niż botaniczny, niewielki i dość zaniedbany ogród cieszy się sporą popularnością. Jednak w porównaniu do ZOO z Wrocławia czy Berlina, zwierzęta mają mało miejsca, niektóre są osowiałe, wyleniałe i wyraźnie zmęczone. 

W planach mieliśmy Ciechocinek, ale niestety od rana padał deszcz, pojechaliśmy do Młyna Wiedzy. Pierwsze piętro robi wrażenie woooow, im wyżej, tym  mniej zachwycająco, ale dzieci zadowolone. Eksperymenty, chlapanie się w wodzie itp, czyli to wszystko, co w nauce najciekawsze.

Herbatka u Tadka

Toruń kojarzy się wielu z Rydzykiem, pojechaliśmy więc zobaczyć, co tam u niego słychać. Teren, który zajmuje imperium ojca R., jest naprawdę spory, budynek kościoła robi wrażenie, ale wewnątrz kicz. Pomijając nawet bałwochwalczy witraż, na którym uwiecznił samego siebie. Przed kościołem dziesiątki (a może setki) tablic z nazwiskami osób, które wpłaciły co najmniej 1000 zł na dzieło.

toruń
Rydzykland

Oprócz kościoła i jego otoczenia jest też park pamięci z kolejnymi, tym razem podświetlanymi, tablicami z nazwiskami, tym razem osób ratujących Żydów. Wśród zdjęć wojennych zestawienie Katynia i Smoleńska (TEGO Smoleńska). 

Term z wodą czerpaną z podziemnych źródeł co prawda nie ma, ale są tężnie, robią spore wrażenie i to chyba jedyna rzecz, która mi się tam podobała.

Podsumowując

Toruń plasuje się bardzo wysoko na mojej liście ulubionych miast. Klimat ma doskonały, jest co zwiedzać, nawet są pozostałości po zamku krzyżackim. Fajne place zabaw i tania komunikacja miejska. Coś, czego brak w innych miastach – bilet rodzinny pozwalający za 11 zł jeździć cały dzień (lub weekend). Niestety znalazłam też coś paskudnego, pub prowadzony przez pieszczocha Konfederacji, ale o tym nawet pisać nie będę.