kon

NIepoprawność Polityczna

Zawsze uważałam się za osobę otwartą i tolerancyjną. Feminatywów używam bez bólu, rozumiem, że Conchita Wurst może czuć się kim  tylko zechce, ale mam wrażenie, że czasami poprawność polityczna wchodzi za bardzo i zaczynają się absurdy.

Osoby miesiączkujące

Kiedy na fb padło pytanie o ww określenie, plus jeszcze osoby studenckie, skomentowałam, że miesiączkę może mieć tylko biologiczna kobieta, bo facet po tranzycji i tak macicy mieć nie będzie. Dowiedziałam się, że nie mam racji, bo przecież są osoby niebinarne. Owszem, ale biologicznie są to kobiety, samice, jednostki żeńskie czy jak tam sobie chcemy, odniosłam się do biologii.  Kim więc są osoby miesiączkujące? Kobiety czujące się kobietami, kobiety czujące się mężczyznami, kobiety nieczujące się ani kobietami, ani mężczyznami? Nie naigrywam się, kombinuję.

Zawłaszczenia kulturowe

Lubię palić szałwię białą, ale właśnie dowiedziałam się, że nie powinnam, bo to zawłaszczenie kulturowe. To zwyczaj rdzennych Amerykanów (nie powinno się mówić Indian), a my paląc szałwię w domu, ośmieszamy ich wierzenia.
Kiedyś siostra moja zapytała osobę o skórze w innym niż jej kolorze, czy może zapleść jej takie cienkie warkoczyki, jakie owa osoba ma na głowie. Dowiedziała się, że owszem może, ale to będzie zawłaszczenie kulturowe, bo to zwyczaj rodem z Afryki. Strzyżenie się na Irokeza też jest zawłaszczeniem. Myślę, że temat można pociągnąć dużo dłużej.
A dżinsy? Czyja to kultura? Kobieta nosząca spodnie? Czy nie zabieramy czegoś mężczyznom? Mam w domu kawałek materiału, chciałam zamotać jak sari, ale czy to nie będzie zawłaszczenie? Dobrze, że chociaż nasze prababki nosiły dzieci w chustach, nie zabrałam nikomu fragmentu kultury taszcząc w ten sposób moje dzieciaki.

Lepiej się nie odzywać

Coraz częściej mam wrażenie, że bezpieczniej jest milczeć. Co będzie jeżeli obrażę osobę sprzedającą w sklepie, odzywając się do niej w niewłaściwej formie? Przecież biust ani broda nie przesądzają o jej tożsamości płciowej. Któregoś dnia pomyślałam, że robi się w naszym mieście coraz bardziej europejsko, bo po ulicach chodzi coraz więcej … people of color, oj nie, teraz to już person of color.  Ja naprawdę mam w nosie to, jak ktoś definiuje swoją tożsamość, nie mam problemu z tym że nie wszyscy są biali i nie mówią po polsku. Zupełnie mi to nie przeszkadza, budzi wręcz moją radość, ale na płaszczyźnie językowej czasem wychodzę na: rasistkę, homofobkę, ksenofobkę. Mówiąc Murzyn, mężczyzna, Ukrainiec – mogę urazić daną osobę. czy nie idziemy za daleko z tymi wszystkim poprawnościami?

Mnie się marzy melting pot

Żyjmy sobie razem, obok siebie, ze sobą. Kebab, sushi, a obok schabowy i szynka z fasoli. Białe, czarne, żółte dzieci w szkole i na placach zabaw (a określanie kolorem nie będzie nikogo obrażało). Kto ma potrzebę nosić sukienkę, niech nosi, kto chce się malować, niech się maluje. Czujesz się facetem? Kobietą? Masz płynną tożsamość? To Twoja sprawa. Marzy mi się, że nikt nikogo nie dyskryminuje ze względu na wygląd i preferencje, czy sprawność fizyczną lub jej brak. 

Chciałabym, żeby jednak szacunek szedł w dwie strony. Osoby niebinarne, niebiałe, niepełnosprawne, niezrozumiane, niekochane, nieodnajdujące się w świecie nie oceniały każdego mojego każdego zdania. To nie tak, że ja chce obrażać, wytykać palcami, albo dyskryminować. Staram się używać języka inkluzywnego, ale naprawdę czasem wydaje mi się, że poprawność za daleko już poszła i coraz dalej idzie. Oceniam czyny, a nie ludzi, a przynajmniej próbuję.