Pogoda nie nastraja do długich spacerów, wychodzimy, ale zwykle spacer polega na pójściu do sklepu czyli maksymalnie godzinka na dworze. Brakuje mi spędzania większości dnia na powietrzu. Nawet zaczęłam tęsknić za placem zabaw, chociaż zasadniczo nienawidzę placów zabaw. I ten plac zabaw przypomniał mi, że mam w domu piasek!
Zrobiliśmy więc w pokoju piaskownicę!
Nie martwcie się, nie jestem zupełnie szalona, nie odbiło mi z zimna 😀 To bardzo specjalny piasek – piasek kinetyczny. To jest takie cudo co wygląda jak zwykły piasek,w dotyku jest dużo bardzie aksamitny, trochę jak kurz. W 98% składa się ze zwykłego czystego piasku, a 2% to jakiś polimer wymyślony prze szwedzkich inżynierów.
Piasek jest nietoksyczny – co ważne bo panienka wszystko chętnie degustuje. Dzięki polimerom piasek klei się do siebie, ale nie do rąk i podłoża. Można z niego robić babki i budować zamki. Ta specyficzna lepkość pomaga przy sprzątaniu. Wystarczy zrobić kulkę i zebrać nią rozsypany wkoło piasek.
Chciałabym napisać, że bawili się pół dnia. O nie tak dobrze nie było. Zabawa trwała chwilę, ale na szczęście sprzątanie po niej to też tylko chwila. Piasek wylądował w wiaderku, dzieci otrzepane, pokój czysty 🙂
Pewnie prezenty na święta macie już kupione, ale warto na przyszłość pamiętać o czymś takim. Ja sama lubię się nim chwilę pobawić, piasek ma naprawdę fajną fakturę, a do tego tak hipnotycznie spływa z rąk i działa relaksująco. W ubiegłym roku Fefin bawił się nim bardzo często, a w tym dopiero mu przypomniałam o „domowym” piasku.
Jedyną wadą jest cena. Podobno można go zrobić samodzielnie w domu z mąki ziemniaczanej, ale z tego co widziałam w necie to zupełnie nie to.
Czekając na śnieg i bałwany bawimy się piaskiem, tylko słońca nam brak do tej zabawy, no i niestety w naszym piaseczku nie da się zakopać – pożałowała matka i tylko kilogram kupiła 🙂
Tęsknimy do plaży i do lata, ach tęsknimy 😀