Ja, hetero, matka, Polka, katoliczka poszłam na Marsz Równości! Początkowo planowałam tylko się przyglądać z boku i robić zdjęcia – taki mały socjo-szpieg. Jednak w międzyczasie wkurzyłam się na „jedynych prawdziwych Polaków” i dołączyłam do marszu.
Marsz o mały włos, a by się nie odbył. Prezydent miasta wystraszył się pogróżek ONR i podobnych i marszu zakazał. Jednak sąd apelacyjny zakaz skasował i marsz się odbył. A policja obiecała, że da sobie radę.
Poszłam trochę z ciekawości, a trochę dlatego, że moim zdaniem każdy ma prawo do swojego miejsca w przestrzeni publicznej. Byłam ciekawa jak to będzie wyglądać, ale na początku bałam się dołączyć, dreptałam sobie obok.
Całość zaczęła się z przytupem – wybuchami petard, nie będę oszukiwać, że nie zrobiło to na mnie wrażenia.
Na ul Szewskiej marsz się zatrzymał, bo kontrmanifestanci zaczęli rzucać kamieniami i blokować przejście.
Torowało nam drogę, aż 8 radiowozów, a przedstawiciele szlachetnej młodzieży witali nas gromkim, serdecznym: W-y-p-i-e-r-d-a-l-a-ć!!!!
Na Krakowskim Przedmieściu modlono się , (serio, serio ! ) pod tym plakatem.
Marsz był dość raźny, a pozdrowienia kontrmanifestantów coraz gorętsze.
Jednak mimo to udało się dotrzeć do CSK w całości. Co zawdzięczamy świetnej organizacji policjantów.
Tęcza też dostała racą, ale i tak dotarła do końca.
Było fajnie, naprawdę mi się podobało. Atmosfera cudna, żadnej ostentacji, żadnego przesadnego podkreślania preferencji. Wśród obecnych byli ludzie z „Wiary i tęczy”
i rodzice LGBT. Szłam obok młodej dziewczyny, która szła z mamą za rękę. Szli starsi ludzie, trochę dzieci i sporo obcokrajowców.
Przeglądając zdjęcia znalazłam to sprzed IPN – ten pan na zdjęciu z tyłu walczył między innymi, o to, żeby ci na ulicy mogli żyć w wolnym kraju.
Smutno mi było na widok tej pani, pokrzykującej słabym głosem: sodomici,sodomici…
Ale ten pan z koszyczkiem prezerwatyw wywołał mój uśmiech 😀
Serio, było fajnie. J&K – za rok pójdziemy razem? Nie lękajcie się, policja nas obroni! Będziemy się dobrze bawić 🙂 Brakowało was tutaj!