Dawno, dawno temu wpadłam na blog Kominka. Przerzuciłam kilka stron, pomyślałam, że kawał z niego…blogera i nie wróciłam więcej. Nie mój stajl, zdecydowanie nie mój.
Aż tu po latach gdzieś ktoś strasznie go chwali, wychwala jego geniusz jako autora książek dla blogerów. Jasne, pomyślałam, że teraz każdy pisze książki, więc jakiś blogerzyna też może. I znowu o nim zapomniałam.
Po raz kolejny postanowiłam pisać bloga, a że do wszystkiego podchodzę naukowo zaczęłam szukać jakiegoś klucza do tego wszystkiego. Po pierwsze dowiedziałam się, że należy pisać o czymś czego ludzie chcą czytać. Ha, ha ha, świetna rada. Szukałam dalej. I co? Znowu Tomczyk – influencer i autor, fachowiec od… No właśnie od czego? Od lajfu i stajlu obecnie, czyli piszący (dobrze piszący) o dupie Marynie. I ludzie go czytają, chcą go czytać, setkami tysięcy go chcą, a on jeszcze na tym ksaę zarabia. Poddałam się, postanowiłam zapoznać się z lekturą. Wypożyczyłam z biblioteki „Blog”, zaczęłam czytać na placu zabaw, wiał wiatr, dzieci marzły, nie zauważyłam, że zaczął padać deszcz. Wciągnęło mnie, musiałam posypać głowę popiołem – jest dobry.
Muszę z bólem przyznać, ze zazdroszczę lekkiego pióra (czy może raczej klawiatury), zazdroszczę umiejętności zabawienia czytelnika i sprawienia, że nie da się odłożyć książki na dłużej. Po „Blogu” pozostał niedosyt. Musiałam przeczytać drugą, właściwie pierwszą książkę. Zajrzałam do sklepu i pomyślałam, że jednak 55 zł to trochę za dużo nawet jak za taką książkę. Aż tu zdarzył się cud – promocja! Dwie książki w cenie 53 zł. O tak, za taką kwotę to ja poproszę 🙂 Kupiłam obie w poniedziałek we wtorek miałam je na biurku. Nowiutkie, pachnące, moje!
„Bloger i socjal media” wciąga tak samo mocno, czyta się tak samo dobrze i zazdrość się rodzi ta sama. Ja też tak chcę, też tak potrafię ! Hmmm, no pisał przecież, ze mam być pewna siebie i się przechwalać.
Po lekturze zintensyfikowałam prace nad moim własnym blog-usiem. Przeniosłam się na wordpressa i znalazłam fajny hosting. No wiem, wiem sporo się jeszcze muszę nauczyć, ale mam wzór, ideał do którego dążę. Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy 🙂 Póki co piszę i daje mi to sporo radości, widzę, że codziennie jakaś duszyczka zagląda, współczynnik odrzuceń spada, a dzisiaj nawet dostałam pierwszy komentarz – dzięki Wera 🙂 Jestem już zalążkiem blogera, blogerki właściwie. Co prawda jeszcze nie opanowałam SEO i nie bardzo potrafię się promować, ale pierwsze kroki mam już za sobą.
A co do blogera – Jasona, bywszego Kominka, Hunta – mam dylemat – wbijać szpilki w jego fotkę czy ustawić mu ołtarzyk>