Wczoraj wybraliśmy się na wyścig kaczek (gumowych). W Parku Ludowym po raz czwarty już zorganizowano tą imprezę, ale na m udało się dotrzeć dopiero po raz pierwszy.
W wielu miastach na świecie wyścig gumowych kaczek to już tradycja. Każdego roku startują w nich setki tysięcy kaczek. Wyścig zawsze organizowany jest na cele charytatywne. W 2014 roku Wyścig Kaczek po raz pierwszy zawitał w Lublinie a lublinianie od razu go pokochał.
Pogoda była piękna więc wszystkie piknikowe atrakcje przyciągnęły sporo ludzi, co tam ludzi – masę dzieci. Do wszystkich darmowych atrakcji ustawiały się spore kolejki.
Moje dzieciaki wykazały się jednak sporą cierpliwością i karnie czekały na swoją 3 minutową sesję skoków.
Skoro się naczekały to i wyjść nie chciały. Panienka zmitrężyła nieco na drabince, Fef dzielnie popychał ją w górę, a w międzyczasie weszły następne dzieciaki. I tak udało się pofikać całe sześć minut 🙂
Potem odbył się pokaz kaczek i parada ku rzece. Trochę jak procesja na Boże Ciało, bo też z głośnikami na plecach i pieśnią na ustach.
Gdy dotarliśmy nad rzekę poczekaliśmy krotką chwilę i wyścig się rozpoczął – najpierw kaczki vip, a potem cała reszta – ponad cztery tysiące gumowych kolorowych zawodników. Nasza miała kolor zielony i numer 1668.
na zdjęciu wyżej widać moment wodowania kaczek, niżej emocjonujący wyścig 😛
Na pudle znalazła się zielona kaczka, ale niestety nie nasza. Mimo, że szansa była większa niż w totolotku, nie udało nam się zdobyć żadnej z pięćdziesięciu nagród. Za słabo wytrenowana zawodniczka – w przyszłym roku planujemy dodać jakieś dopalacze 😛
I jeśli chodzi o piknik to właściwie tyle, jeszcze tylko spacerek wkoło stanowisk sponsorów, szybki zebranie reklamowych balonów (piknik bez balonów to nie piknik), lody i ostatnie skoki na dmuchańcu (zmniejszyły się kolejki).
Wszyscy zadowoleni, naoddychani świeżym powietrzem, rozemocjonowani wyścigiem etc. Organizacja super, zabawa przednia i tylko jedno mi przeszkadzało. No, nie byłabym sobą gdyby mi wszystko pasowało 😀 Muzyka! Właściwie rytmiczna, radiowa sieczka, bardzo głośne niosące się po całym parku: umc, umc, łup łup, buuuum, buuuum. A można było dać coś spokojnego melodyjnego, piknikowego, albo zupełnie zrezygnować z muzyki na rzecz szum drzew i śpiewu ptaków. Szkoda, że dajemy dzieciom taki wzór: jak zabawa to musi być bardzo głośna muzyka szarpiąca nerwy.