Bronia i jej Fernweh (klik bez zwłoki) się rozwija, i to jeszcze jak! Sama wymyśla przepisy na baaardzo smaczne rzeczy. Ja jeszcze nie próbowałam, ale wygląda smacznie. Bananowiec to taka vege odpowiedź na sernik – podobieństwo jedynie w konsystencji. No i bez tofu. A i ładniej się nazywa. Jak słyszę nazwę vege sernika – tofurnik, albo tofucznica na coś co udaję jajecznicę to robi mi się słabo. Obie nazwy kojarzą mi się z nazwami chorób wenerycznych, ewentualnie jakiejś przewlekłej dermatozy.
A bananowiec kojarzy się bardzo miło 🙂 I można śpiewać tematyczną piosenkę przy pieczeniu.
No, ad rem. Bananowiec. Jak to zwykle bywa składa się ze spodu i reszty 🙂
Spód: 250 g ulubionej mąki razowej, 100 g margaryny, 3 łyżeczki syropu z agawy lub innego słodziwa, – zagnieść wyłożyć dno, ponakłuwać i wrzucić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, ok 15 minut podpiekać
Masa: 6 bananów, 2 szklanki mleka roślinnego (myślę, że kokosowe albo migdałowe jest grzechu warte), sok z połowy cytryny, aromat waniliowy i pomarańczowy, 3 łyżeczki agar-agar, 1,5 szklanki soku (Bronia rozrobiła syrop malinowy z wodą) do rozmieszania jeszcze 2 łyżeczek agaru. Mleko zagotować z agarem (3 łyżeczki) dodać resztę składników i zblendować. Zagotować sok z agarem. Wylać tężejącą galaretkę na wystudzoną masę leżącą oczywiście na przestudzonym spodzie.
Łyżeczki w dłoń! Smacznego.