Dzieciństwo w głębokim PRL-u, więc także i Zaduszki były przaśne i bez fajerwerków. Gliniane pojemniczki w niczym nie przypominały dzisiejszych lampionów, świec gigantów czy plastikowych aniołków i „maryjek”. Na każdym grobie stały właściwie takie same światełka, ważniejszą chyba rolę odgrywały chryzantemy.
Do 18 roku życia nie miałam właściwie nikogo „znajomego” na cmentarzu. Dziadkowie ze strony mamy i dziadek ze strony ojca zmarli, zanim się urodziłam. Prababcię pamiętałam bardzo słabo, a z jakimiś praciotkami wcale nie byłam związana. Dlatego Zaduszki były dla mnie bardzo nudnym dniem. Spotykaliśmy czasem znajomych – dla mnie obcych – z którymi rodzice widywali się właściwie tylko 1 listopada.
Z czasem wszystko zaczęło się zmieniać, coraz więcej członków rodziny znalazło się TAM. Do tego sąsiedzi, znajomi, znajomi znajomych. Teraz wiele grobów ma dla mnie realne znaczenie, wiem, kto tam jest. W tym roku doszła mama. Ojca nie ma już ponad sześć lat, Jej sześć miesięcy. Od sześciu lat częściej bywam na cmentarzu, nie jest to dla mnie ani przyjemnością, ani obowiązkiem. Nie czuję się tam bliżej rodziców, nie mam poczucia obowiązku stawiania świateł i kwiatów, po prostu tak już jest.
Czy w związku z tym wolałabym zamiast chryzantem słodycze i zabawę? Chyba nie, ale jakoś szczególnie mi to nie przeszkadza. Może dlatego, że śmierć mnie już nie przeraża? Może rzeczywiście lepiej cieszyć się, że ICH już nic nie boli, nigdy nie będą głodni ani smutni? Cieszyć się, że tyle lat byliśmy razem? Kiedy umarł Ojciec, miałam 40 lat, właśnie tak się pocieszałam, przez cztery dekady miałam Ojca, raz lepszego, raz gorszego, ale miałam i to całkiem długo.
Halloween pojawiło się w Polsce, jak już byłam całkiem dorosła, nie miałam więc okazji przebierać się i biegać prosząc o słodycze. To nigdy nie była moja impreza, ale jeżeli moje dzieci będą chciały się tak bawić, to im pozwolę. Opowiadamy sobie o Zaduszkach, o przodkach, ba nawet o Dziadach. Wyjaśniam dzieciom, czym jest tradycja, dlaczego jest dla nas ważna, po co chodzimy na cmentarz. Jedna staram się też nie tworzyć atmosfery grozy, próbuję pokazać, że śmierć jest etapem, który każdego z nas czeka.
To, że jutro idziemy na cmentarz, nie przeszkadza nam postawić na oknie dyni z zapaloną w niej świeczką ☻☻☻