Męczy mnie już siedzenie w domu. Smutno mi, że nie można spokojnie planować wakacji. Chciałabym, żeby można bezpiecznie gdzieś wyjechać. Mam nadzieję, że pandemia kiedyś się skończy i też będę mogła polecieć na Zanzibar.
Dlaczego akurat tam?
Od ładnych kilku miesięcy Zanzibar to takie nowe Międzyzdroje czy inny Sopot. W dobrym tonie jest polecieć i pochwalić się fotkami pod palmą. Co kilka dni dowiaduję się z gazety, że kolejna „gwiazda” poleciała na Zanzibar. Dzisiaj akurat Katarzyna Warnke, a wcześniej (tu posłużyłam się google wpisując frazę: poleciała na…) Julia Wieniawa, Natalia Kukulska, Beata Kozidrak, Klaudia El Dursi (kto to?), Joanna Racewicz, Justyna Steczkowska i wiele, wiele innych.
Kelnerzy tam już na bank mówią po polsku, a w menu pojawiły się pierogi. Ale dlaczego o tym piszę?
Bo wielu strasznie to boli
Koronawirus, bieda, bezrobocie, strach i zgrzytanie zębami. Trzeba siedzieć w domu, najlepiej w piwnicy, ewentualnie można pójść do kościoła – tam wirusa nie wpuszczają. Fani się oburzają, bo jakże to tak? A może warto dać spokój i mieć w dupie to, gdzie kto lata? Ani mnie grzeje, ani ziębi kolejna celebrytka w Zanzibarze, Tulum czy jeszcze dalej. Rok temu albo pięć lat wstecz też latały. Nie za moje latają. Nie boją się covidu? Ich sprawa. Są nieodpowiedzialne? Raczej nie, pewnie lecąc i wracając, robią testy.
Gorzej wkurzają mnie ludzie bez maseczek. Ostatnio widziałam na placu zabaw i obok niego siedmiu ojców. Pięciu stało razem zawzięcie dyskutując, żaden nie miał maseczki na twarzy, chyba to jest mniej odpowiedzialne. Podobnie jak stanie w kościele ramie w ramię, albo przepychanie się po deptakach, molach itp. Chyba bezpieczniej niż na Krupówkach jest na Zanzibarze. Ale co ja się tam znam…