Marzy mi się świat, w którym ludzie się lubią i działają na swoją korzyść. Gdzie starsze panie uśmiechają się do młodzieży ustępującej miejsca w autobusie. Gdzie nikt nie rzuca papierków na ziemię, sprząta po swoim psie, nie niszczy wiat przystankowych, nie przeklina publicznie. I to nie dlatego, że obok jest kamera, ale dlatego, że fajnie jak jest czysto i bezpiecznie.
Rozmarzyłam się, tak jakoś ciągle wierzę w ludzi, ciągle wydaje mi się, że można coś zrobić, żeby nam wszystkim było lepiej żyć we wspólnej przestrzeni. OK, zwichnięcie zawodowe, zajmuje się przestrzenią publiczną :).
Ale o co mi dzisiaj chodzi? O to, że dobrze, kiedy bierzemy sprawy w swoje ręce. Kiedy budujemy wspólnoty i razem korzystamy z tego, co udaje nam się stworzyć. No tak,
mam ciągotki do komunizmu,
ale tego w wydaniu Marksa 😀
Od kilku lat na jesieni głosuję na projekty w ramach budżetu obywatelskiego. Uważam, że to świetny pomysł pozwolić mieszkańcom wybierać, na co wydawać wspólne pieniądze. W końcu kto jak nie mieszkańcy, będzie wiedział najlepiej, czego potrzebuje.
W ubiegłym roku zagłosowałam na budowę mini parku linowego na osiedlu tuż obok mnie. Udało się, 300 tys na budowę przypadło temu właśnie projektowi.
Od wiosny chodzimy i szukamy, zastanawiamy się gdzie ten park? Czemu jeszcze go nie ma?
Kilka dni temu znalazłam odpowiedź:
parku nie będzie,
bo wspólnota, przez której teren biegnie droga do niedoszłego parku, nie zgadza się, aby przejeżdżały tamtędy ciężkie sprzęty. Nie i już, koniec, finito, pozamiatane. Podobno niczego nie da się zrobić. Klasyczna sytuacja:
moja miedza i wara mi stąd.
Smutno mi się zrobiło i ręce opadły. nie ma żadnego racjonalnego argumentu przemawiającego na rzecz wspólnoty. Nie chodzi o zabranie ich ziemi ani o stałe korzystanie z ich drogi. Chodzi o użyczenie przejazdu – podniesienie szlabanu. Ale się nie da.
Garstka ludzi decyduje o porażce projektu, na który głosowało naprawdę sporo ludzi. Zastanawiam się tylko czy gdyby w tym miejscu miał powstać sklep na „B” miasto tez tak ochoczo rozłożyłoby ręce i ustami v-ce prezydenta powiedziało, że się nie da? A jak kolejny deweloper kupi ten teren i zechce postawić bloki? Wspólnota zachowa się jak Rejtan i zasłoni nagą piersią swoją miedzę?