Od kiedy jestem mamą zmieniły mi się priorytety. Okazało się, że są rzeczy ważniejsze niż praca. I na dodatek TE rzeczy są ciekawsze i dające więcej satysfakcji iż to co wcześniej wydawało się być fajne. Po powrocie z urlopu szybko odnalazłam się na uczelni, ale z przykrością zauważyłam, że już mnie to nie bawi. Gorzej, że mnie to mierzi ( swoją drogą ładne słowo).
Nie chce mi się już czytać mądrych książek i pisać artykułów, ani prowadzić zajęć ( no dobra, to jest w miarę zabawne). Mam dość. Jest jedno ale – brak planu B.
Wiem jedno – chcę sama o sobie decydować, ustalać kiedy i jak długo pracuję. Dodatkowo chcę pracować z domu!
Szukam pomysłów, wizji, objawień. Mam mały plan, ale to ciągle jeszcze bardziej szkic niż jasny pomysł. Wydaje mi się, że wiem o co mi chodzi, ale zaraz sama podcinam sobie skrzydła i wynajduję powody dla, których na pewno mi się nie uda. Sama przed sobą piętrzę kłopoty – czy ja jakaś nienormalna jestem? Zamiast entuzjazmu szukam haczyków?
Jak udaje się innym mamom? Jak łączą dom z firmą? A przede wszystkim skąd wzięły pomysł? Czytam, oczytuję się, śledzę historie mam, którym się udało, podpatruję, notuję. I co? póki co wszystko w sferze mrzonek, może kiedyś, z kimś, gdzieś.
Kurcze, potrzebny mi kopniak w tyłek albo pomocna dłoń – ktoś kto mnie powlecze za sobą i wskaże palcem co mam zrobić.
ehhh ponarzekałam sobie, to tyle na dzisiaj 😀